Ring – Koji Suzuki – recenzja

W dość dziwnych okolicznościach zmarły niedawno cztery młode osoby. Wyglądało to tak, jakby ostatnie chwile ich życia przepełnione były niewyobrażalną grozą. Zgony mają w sobie coś niewytłumaczalnego. Wręcz irracjonalnego. Na ich trop, całkiem przypadkiem, wpada Asakawa. Jak się okaże, swoje prywatne śledztwo może przypłacić własnym życiem. Trafił na to samo co zmarłe wcześniej osoby: na kasetę VHS zapowiadającą jego śmierć…

PRZEKLĘTA KASETA

Ring ma całkiem ciekawy wyjściowy pomysł: istnieje przeklęta kaseta wideo, która – po obejrzeniu – sprowadza klątwę. Seans z felerną kasetą VHS kończy się zapowiedzią rychłej śmierci [choć nie wiem już, czy ta informacja padła w książce, czy pojawiła się jedynie w filmowej adaptacji – tak bardzo mnie ta książka wynudziła]. W wyznaczonym terminie ofiary giną… I to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy książki.

POSTACI

Największym minusem są zdecydowanie postaci. Dwójka głównych bohaterów jest do tego stopnia antypatyczna i nijaka, że trudno było mi trzymać za nich kciuki. Było mi całkowicie obojętne, co się z nimi stanie. Czy uda im się ściągnąć z siebie klątwę, czy też nie. Dość powiedzieć, że jeden z nich był [albo jest] gwałcicielem, który jest z tego powodu dumny [sic!], a drugi to jego najlepszy przyjaciel, który – pomimo wiedzy o „dokonaniach” kolegi – nadal z nim trzyma i nic z tym nie robi [pozostawia wiedzę o gwałtach dla siebie]. By było śmieszniej, ów gwałciciel zostaje wciągnięty do intrygi, gdyż nasz protagonista jest na tyle nieporadny umysłowo, że nie potrafi wpaść na żaden [dosłownie żaden] sensowny pomysł. Ba, nawet gdy już poznaje rozwiązanie, zostaje mu ono niejako zesłane [bardzo nieudolna deus ex machina].

Na drugim biegunie są postaci kobiet, które w świecie Ringu… jedynie są. I chyba na tym można by skończyć wywód o nich, gdyby nie fakt, że traktowane są tu wybitnie przedmiotowo. Historia Sadako i jej matki mogła by być ciekawa – miała ogromny potencjał, ale ekscentryzm, paranormalny bełkot i dziwne rozwiązania fabularne to za mało. Być może do tego samego wniosku doszedł Koji Suzuki, który wprowadził do powieści motyw gwałtu.

GWAŁT

Motyw gwałtu w Ringu jest przedstawiony fatalnie pod każdym względem. Wspomniałem już o jednym z głównych bohaterów – gwałcicielu, który wykorzystanie seksualne kobiety potraktował jak swego rodzaju przygodę. Jego komentarze, całkowicie bagatelizujące problem, to w ogóle inna para kaloszy. Ale na tym nie kończy się motyw gwałtu: kiedy indziej znów się pojawia, i tym razem jest usprawiedliwiony przez – uwaga – wpływ ospy [sic!]. Dziwi mnie, że Autor wprowadzając tak mocny, traumatyzujący, przerażający i przejmujący czynnik, obchodzi się z nim tak beztrosko. Jakby to było nic.

ZAPCHAJDZIURY

Ponadto, w książce pełno jest rożnych dziwnych decyzji fabularnych i zapychaczy – scen, które niczemu nie służą. Nic nie wnosi do powieści fakt, że Sadako ma pewną szczególną medyczną przypadłość [po co to zostało wprowadzone, nie mam pojęcia]. Nic nie wnosi także np. pojawienie się wątku grupy teatralnej. Tego typu rzeczy tutaj ot są – i tyle.

Z kolei to, co najciekawsze – wspomniana historia Sadako i jej matki – zostały potraktowane zbyt oszczędnie.

KLIMAT?

Ring to horror, więc oczywistą kwestią pozostaje pytanie – czy straszy? Powiedziałbym, że ma on swoje momenty – opis doświadczeń postaci podczas oglądania kasety, czy pewien etap poszukiwań są klimatyczne. Jednakże na przestrzeni całej książki, odczuwałem przede wszystkim znużenie. Nie pomaga temu styl, który jest na tyle nijaki, że nawet sceny odnoszące się do gwałtu nie wzbudzają tu żadnych emocji. A – i dialogi – te też biją po oczach tym, jak kiepsko są napisane.

KSIĄŻKA VERSUS FILM[Y]

Ogólnie rzecz biorąc, adaptacje filmowe Ringu [a przynajmniej pierwsze części] wspominam bardzo dobrze. Zarówno japońska jak i amerykańska miały swój urok, inaczej rozkładały akcenty, a przy tym były zdecydowanie lepsze od literackiego pierwowzoru. Największą zmianą w ekranizacjach jest zastąpienie głównego bohatera bohaterką – Asakawa jest w nich samotną matką, co tym lepiej wybrzmiewa w zestawieniu z Sadako/Samarą. W filmach pominięto również kilka innych motywów, wyciągając z pomysłu Suzukiego to co najlepsze.

PODSUMOWUJĄC

Ring to – pomimo genialnego pomysłu wyjściowego – słaby horror [i ogólnie: słaba książka]. Koji Suzuki postawił na wiele dziwnych rozwiązań fabularnych, które ostatecznie albo są fatalnie poprowadzone [motyw gwałtu], albo niczemu nie służą. Podobnie negatywnie myślę o postaciach i o samym rozwiązaniu intrygi. Gdyby ta książka miała taką moc jak przedstawiona w niej kaseta VHS, nie byłoby żadnego „łańcuszka śmierci” – trudno ją bowiem komuś polecić i przekazać dalej.

RECENZJA NA PODSTAWIE WYDANIA

Ring, Koji Suzuki, tł. Katarzyna Jakubiak, Wydawnictwo Znak, 2004, ISBN: 83-240-0499-8.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content