Przepis na potwora. Jak z odkryć naukowych narodził się Frankenstein – Kathryn Harkup – recenzja

„Z czasem gdy na widzach przestały robić wrażenie makabryczne pokazy z martwymi zwierzętami, Aldini przeszedł do czegoś bardziej dramatycznego – trupów ludzkich. Głowy i korpusy zwożono prosto z szafotu kata do sal wykładowych. To tam do twarzy i korpusu niedawno zmarłego przestępcy uczony przykładał druty wychodzące z ogniw. Ludzkie głowy robiły miny, ściągały brwi i wykręcały się niczym żywe.”

Przepis na potwora. Jak z odkryć naukowych narodził się Frankenstein, Kathryn Harkup, tł. Tadeusz Chawziuk, Copernicus Center Press, 2023, s. 237.
FRANKENSTEIN MARY SHELLEY, CZYLI SPOILER ALERT

Wstępna uwaga. Zapewne nie będzie wielkim zaskoczeniem, iż zalecam przed sięgnięciem po Przepis na potwora Kathryn Harkup znać Frankensteina Mary Shelley. Harkup w swojej książce skupia się bowiem nie tylko na tym Jak z odkryć naukowych narodził się Frankenstein, ale pokrótce omawia też całą fabułę utworu.

JAK POWSTAŁ FRANKENSTEIN?

Mary Shelley żyła w przełomowych dla chemii, fizyki i medycyny czasach. O odkryciach, wynalazkach i [nie zawsze sensownych] eksperymentach rozmawiało się na salonach. Ba, doświadczenia, np. na Bogu ducha winnych żabach, powtarzali nie tylko naukowcy, ale także zaciekawieni tematem ludzie. O nowinkach ze świata nauki wypadało wiedzieć, by móc prowadzić swobodną konwersację w dystyngowanym towarzystwie.

Nic więc dziwnego, że dziewczyna, której rodzice sami pisali i wydawali książki, a także obracali się wokół prominentnych postaci ze świata literatury, medycyny i innych dziedzin naukowych, zapewnili młodej Mary odpowiedni fundament, by ta sama chwyciła kiedyś za pióro.

To stać się miało później, po wielu perturbacjach w życiu osobistym wciąż młodej Mary. Przejdźmy do tego ponurego roku bez lata, gdy pojawił się impuls, by rozpocząć pracę nad ponadczasową powieścią. Pewnego wieczoru, towarzystwo składające się z Mary Shelley, Percy Bysshe Shelleya, George’a Gordona Byrona i Johna Polidoriego wpadło na pewien pomysł – wyzwanie, polegające na stworzeniu opowieści o duchach. Dzięki tej pisarskiej inicjatywie, narodził się Wampir Polidoriego oraz Frankenstein.

PODŁOŻE NAUKOWE

O ile sam pomysł na wspomniany „literacki konkurs” jest dość dobrze znany, o tyle mało uwagi poświęcało się nauce, która, zapewne, stała się podstawą do stworzenia potwora powołanego do życia przez Victora Frankensteina. Właśnie na tym aspekcie Frankensteina postanowiła się skupić Harkup w Przepisie na potwora.

Autorka przywołuje odkrycia, wynalazki i eksperymenty z różnych dziedzin, niekoniecznie naukowych. Wszystko bowiem zaczyna się od alchemii. I tu ciekawostka: czy wiecie, że Isaac Newton […] spędził więcej czasu nad studiowaniem alchemii niż nad grawitacją lub optyką […] [s. 98]? Ciekawa wydaje się również idea homunkulusów. Ale przejdźmy do „twardej” nauki.

W Przepisie na potwora Harkup sporo pisze o elektryczności. Badanie jej pochłonęło życie nie tylko wielu żab, ale także… koni. Alexander von Humboldt złożył na ołtarzu nauki co najmniej kilka koni, które miały za zadanie, po wejściu do zbiornika wodnego, umożliwić „rozładowanie” węgorzy elektrycznych i bezpieczne ich odłowienie. Autorka przywołuje także m.in. Luigiego Galvaniego, Alessandro Voltę, czy Benjamina Franklina.

Równie ciekawie w książce został opisany wątek medyczny. Od kolejnych ustaleń z zakresu anatomii człowieka, poprzez śmiałe eksperymenty medyczne [np. pierwsze próby przetoczenia krwi], aż po próby reanimacji [w tym, co ciekawe, zmarłych straceńców]. Zaskakujący jest przypadek Anny Greene, której udało się przeżyć własną egzekucję poprzez powieszenie.

Rozwój medycyny miał też swoją mroczną stronę. Harkup opisuje profesje „wskrzesiciela”, czyli osoby [a czasami wręcz zorganizowanych grup], która trudniła się nielegalnym pozyskiwaniem zwłok. W Wielkiej Brytanii był to na tyle intratny interes, że budził lęk wśród żywych o losy własnego, pośmiertnego ciała. Organizm człowieka był sprzedawany np. uczelniom, a zęby [czasami warte tyle co całe ciało] dentystom, którzy wykorzystywali je do tworzenia protez zębowych [czyli nie-do-końca sztucznych zębów]. Jeśli jeszcze nie dość Wam makabry, Autorka przywołuje słynny przypadek „wskrzesicieli”, którzy sami troszczyli się o to, by mieć kogo wskrzeszać [mordowali ludzi, których zwłoki następnie sprzedawali].

Istotna dla Victora Frankensteina była także chemia, o której Autorka również pisze całkiem sporo, m.in. przywołując odkrycia kolejnych pierwiastków.

W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że wszystko o czym wspomniałem powyżej, to i tak drobna część odkryć naukowych, o których wspomina Harkup.

BIOGRAFIA

Znaczną część książki zajmuje biografia Mary Shelley. Śledzimy jej losy od narodzin [a nawet wcześniej, bo najpierw pokrótce zostają przedstawieni nam jej rodzice i ich losy, zanim zostali parą i zanim urodziła im się Mary] aż do śmierci.

Dzięki spojrzeniu na biografię Mary, jesteśmy w stanie bardziej zgłębić się w jej najsłynniejsze dzieło – Frankensteina.

Jednakże, Autorka z równą starannością spogląda na życiorysy osób, którymi Mary Shelley była otoczona, a zwłaszcza jej ojca, Williama Godwina oraz partnera, Percy’ego Bysshe Shelleya. Zaskakuje zwłaszcza obraz Percy’ego – chwilami zastanawiałem się, czy tytułowy Przepis na potwora nie dotyczy właśnie jego. Uspokajam, nie dopuszczał się on makabrycznych zbrodni, ale jego postawa życiowa, podejście do wierności w związku, czy wreszcie, nieczułość w stosunku do partnerki, która tyle co poroniła, sprawiło, że podczas lektury dosłownie łapałem się za głowę, nie mogąc uwierzyć, że można być takim – przepraszam za wyrażenie – debilem.

DROBNE BŁĘDY I JEDEN DUŻY BŁĄD

Podczas lektury zdarzyło mi się wyłapać kilkanaście [a może więcej] błędów przeoczonych w korekcie. Głównie chodzi tu o niewłaściwą odmianę słów, etc. To raczej drobne potknięcia, możliwe do wybaczenia.

Trafiłem w książce jednak na jeden dość poważny błąd. Oto on:

„Dodatkowo przygnębiający dla Mary okazał się fakt, że w listopadzie 1804 roku żona Shelleya Harriet powiła zdrowego chłopca, któremu dano na imię Charles. Shelley był zachwycony: narodziny syna i spadkobiercy poprawiały widoki na otrzymanie pożyczek. Odwiedzał Harriet, ale powracał do Mary.”

Przepis na potwora. Jak z odkryć naukowych narodził się Frankenstein, Kathryn Harkup, tł. Tadeusz Chawziuk, Copernicus Center Press, 2023, s. 52.

Z powyższego akapitu można zastanawiać się, czemuż to Mary jest przygnębiona narodzinami dziecka Percy’ego z 1804 roku, skoro sama miała wtedy zaledwie… siedem lat!

Należy w miejsce „1804” podstawić właściwy rok – „1814”. Wtedy wszystko staje się jasne. Wychodzi bowiem na to, że Percy, będąc już z Mary, wciąż utrzymywał kontakty seksualne ze swoją żoną [z którą co prawda jeszcze wtedy formalnie się nie rozstał, ale nieformalnie – jak najbardziej, gdyż był z Mary]. Nic więc dziwnego, że Mary mogła być przygnębiona, skoro była zdradzana.

Po co o tym wspominam? Bo to kolejny argument, i to dość istotny, który stawia Percy Bysshe Shelly’ego w bardzo złym świetle. A uwierzcie mi – tych argumentów jest całkiem sporo.

PODSUMOWUJĄC

Przepis na potwora to niesłychanie ciekawa, wciągająca, ale również i oferująca oryginalne spojrzenie na opisywany temat publikacja. Kathryn Harkup, wychodząc od historii słynnego naukowca i ożywionego przez niego potwora, opowiada o rozwoju nauki, ówczesnym kontekście społecznym oraz o życiu Mary Shelley. Dzięki niniejszej pozycji rzeczywiście dowiemy się, Jak z odkryć naukowych narodził się Frankenstein.

RECENZJA NA PODSTAWIE WYDANIA

Przepis na potwora. Jak z odkryć naukowych narodził się Frankenstein, Kathryn Harkup, tł. Tadeusz Chawziuk, Copernicus Center Press, 2023, ISBN: 978-83-7886-737-1.

Egzemplarz książki do recenzji otrzymałem od Wydawcy w ramach współpracy barterowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content