Tytułowe Dwadzieścia jeden odnosi się do liczby zebranych w tomie opowiadań.
MISZMASZ
Przejdę od razu do rzeczy: nie potrafię wskazać idei stojącej za wyborem tych konkretnych opowiadań do tego konkretnego tomu. Chyba, że w założeniu miał to być wybór „the best of”, „najlepsze z najlepszych” tekstów Krzysztofa Maciejewskiego…
Ale i to nie pasuje, bo całość jest wybitnie nierówna: trafiają się tu opowiadania bardzo dobre, dobre, co najwyżej poprawne i… „słabsze”. Co do tych ostatnich: nie powiedziałbym, że są one „złe” [poza jednym, ale o tym później].
I o ile część z tych opowiadań osobno może sprawdzić się całkiem dobrze, o tyle całościowo, pochłaniane jedno po drugim, może wywołać niestrawność [to trochę tak, jakbyście zrobili sałatkę, w której wymieszacie składniki, które lubicie, ale które zestawione razem okażą się niezbyt smaczne].
O CZYM JEST DWADZIEŚCIA JEDEN?
Nie potrafię także wskazać motywu przewodniego, czy dominującej w Dwadzieścia jeden konwencji. Panuje tu zbyt wielki chaos, bym mógł powiedzieć, o czym ta książka właściwie jest. Obok elementów grozy i groteski, potrafią znaleźć się przemyślenia rodem z filozofii/socjologii/psychologii. Gdzie indziej dostrzeżemy fragmenty thrillera, czy choćby fantastyki. A może nawet i „listu”… Słowem: miszmasz.
A wszystko to na jedynie 121 stronach.
NA RAZ
Mam z tymi tekstami jeszcze jeden problem: w większości uważam je za utwory „na raz”. Nie odczuwam potrzeby, by jeszcze kiedyś do nich wracać. Przeczytałem i tyle.
HUMOR
Dobrze, koniec narzekania – przynajmniej na chwilę. Teraz o tym, co w Dwadzieścia jeden mi się podobało. I jest to humor. Świetny zwłaszcza w Rycerzach w opresji [moim ulubionym opowiadaniu z tego zbioru]. Ale nie tylko: tam gdzie się pojawia, ożywia tekst, a czasami zdaje się poza ten tekst wychodzić, filuternie puszczając do Czytelniczki czy Czytelnika oczko.
TO JEDNO ZŁE OPOWIADANIE
Wrócę jednak do negatywów. A właściwie – negatywu, bo chodzi mi o jedno opowiadanie. Dachau Doggin’, które w całości oparte jest na kontrowersji. Oto bowiem ludzie, którzy cudem ocaleli z obozu koncentracyjnego, nagle zostają wyzwoleni i, mając do dyspozycji wolność, oddają się cielesnym uciechom, gwałtom lub po prostu się biją…
Rozumiem, jaka stała za tym idea [albo taki mi się wydaję, że rozumiem], ale akcję opowiadania można było osadzić w innym miejscu [najlepiej wymyślonym] i w innych warunkach. A tak, to wyszło z tego nie dość, że coś nieprawdopodobnego [wyobrażacie sobie skrajnie wycieńczonych ludzi, którzy przeżyli piekło na Ziemi, a którzy pierwsze co robią w takiej chwili, to oddają się bitkom, przemocy seksualnej i prokreacji?], to jeszcze bazującego na niepotrzebnej kontrowersji.
PODSUMOWUJĄC
Dwadzieścia jeden zapowiadało się naprawdę dobrze [zwłaszcza spoglądając na okładkę]. Tymczasem, zbiór opowiadań Krzysztofa Maciejewskiego zostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Właściwie, patrząc na to co napisałem, raczej z negatywnymi niż pozytywnymi.
RECENZJA NA PODSTAWIE WYDANIA
Dwadzieścia jeden, Krzysztof Maciejewski, Wydawnictwo FORMA, 2024, ISBN: 978-83-68215-26-7.
Egzemplarz książki otrzymałem od Wydawcy w ramach współpracy barterowej.