O kocie, który ratował książki – Sosuke Natsukawa – recenzja

„ – Wydaje się, że wszystko jest, a nic nie ma – odpowiedział kot, jakby prowadził dysputę w stylu mnichów zen. – Nie interesuje mnie filozofia ani ideologie. Powierzchnia może sobie nie wiem jak bogato wyglądać, ale pod pokrywką jest tylko zbieranina samych pożyczonych rzeczy. Jak dla mnie to jest właśnie marność.”

O kocie, który ratował książki, Sosuke Natsukawa, tł. Anna Zalewska, Flow Books, 2023, s. 39.

Powyższy fragment, w pełni trafny [i jakże samoświadomy!], bardzo dobrze opisuje książkę Sosuke Natsukawy.

***

Antykwariat Natsuki to miejsce [podobno] niezwykłe. Pewnego dnia jego właściciel umiera. Starszy mężczyzna zostawia po sobie nie tylko sklep z książkami, ale i nastolatka, którym się opiekował – Rintarō. Od teraz Natsuki należy do niego. Jak młodzieniec poradzi sobie z żałobą po dziadku? Jak da sobie radę z prowadzeniem rodzinnego interesu? Czy ktoś mu w tym pomoże? Co dalej?

Takie oto pytania zrodziły się w mojej głowie po przeczytaniu kilku pierwszych stron O kocie, który ratował książki. Myśląc, że opowieść utrzyma się w klimacie, w którym strata najbliższej osoby i samotność miesza się z miłością do książek [która może koić te rany], czytałem dalej. Cóż… moje oczekiwania były zbyt wysokie…

Powieść szybko zbacza na tory marnego fantasy: Rintarō wraz z tytułowym kotem wnika do jakiegoś innego wymiaru czy jakiejś zaczarowanej krainy, gdzie przez chwilę „kluczy” labiryntem usłanym z książek, by ostatecznie dotrzeć do miejsca docelowego: jakiejś postaci, która NIEWŁAŚCIWIE czyta książki [dla przykładu: mężczyzna, który czyta każdą książkę tylko raz, bo jest tyle książek na świecie, że nie ma czasu wracać do czegoś, co już zna, etc.]. Rintarō wdaje się w… ekhm… „dyskusję”, która ma na celu „uwolnić książki” spod niewłaściwego ich… konsumowania? Czytania? Trudno stwierdzić, gdyż zarówno kot jak i chłopak ZDAJĄ SIĘ wychodzić z założenia, że JEDYNY WŁAŚCIWY SPOSÓB czytania książki polega na dawaniu im drugiego życia. Chodzi tu o tak zwane „książki z duszą” [w pewnym momencie do głowy wpadła mi złośliwa myśl, że być może Rintarō miał tak marny ruch w interesie, że stwierdził, że będzie nawracał wszystkich czytelników na czytanie książek, które sam mógłby sprzedawać w antykwariacie].

DYSKUSJA?

Napisałem wcześniej, że Rintarō prowadził z postaciami [których jest całe trzy czy cztery czy maksymalnie pięć na krzyż] „dyskusje”. Tyle, że dyskusje, to prowadzono na przykład w Imieniu róży. Tutaj, co najwyżej dochodzi do powiedzenia dwóch czy trzech infantylnych argumentów, które ostatecznie – przepraszam za spoiler – przekonują oponenta. I nie ważne, że jednym z nich jest mężczyzna, który w życiu przeczytał ponad pięćdziesiąt tysięcy książek. Rintarō wchodzi, mówi, że tak się przecież nie powinno czytać, że można wracać do książek już przeczytanych, na co mężczyzna rzuca czymś w stylu: „masz rację, byłem w błędzie” [piszę tu w uproszczeniu, choć – wcale nie tak wielkim]. Argumenty chłopaka wyglądają mniej więcej tak:

„ – Pan kłamie. Pan powiedział, że kocha książki. Ale to nie jest prawda.” i za chwilę dodaje „- Pan wcale nie kocha książek” [s. 55] [Brakowało mi w tej chwili tylko tupnięcia nóżką]. Ten brak miłości według Rintarō sprowadził się do tego, że mężczyzna miał wybrakowaną biblioteczkę, np. nie miał którejś części z cyklu o Trzech Muszkieterach i… że książki wyglądały jakby były prosto ze sklepu [to nie wiem, mężczyzna miał specjalnie im łamać grzbiety, czytać je tłustymi palcami, skakać po nich?]. Rintarō rzuca jeszcze taką mądrość:

„ – To wcale nie jest miejsce, gdzie pan stawia cenne książki. To są zwykłe gabloty, których pan używa, żeby się popisać zgromadzonym księgozbiorem. […] Ktoś, kto kocha książki, nie traktuje ich w taki sposób.”

O kocie, który ratował książki, Sosuke Natsukawa, tł. Anna Zalewska, Flow Books, 2023, s. 57.

[Rozumiem, że wg Rintarō lepiej, żeby książki walały się po podłodze? Co to są za argumenty!?].

I tym jakże niepodważalnym argumentom Rintarō, jego niesamowitej erudycji i silnej charyzmie [xD], mężczyzna który PRZECZYTAŁ PONAD PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY KSIĄŻEK ulega, stwierdzając:

„ – Zajęliście mi całkiem dużo czasu, ale było to cenne, bezprecedensowe doświadczenie. Dziękuję […] No, to na razie.”

O kocie, który ratował książki, Sosuke Natsukawa, tł. Anna Zalewska, Flow Books, 2023, s. 63-64.

W powyższej wypowiedzi pominąłem wyłącznie fragment dotyczący tego, co mężczyzna w tym czasie robił: wziął kapelusz. Tyle. Rozmowy z pozostałymi postaciami przebiegają według identycznego schematu. I wszystkie są tak samo infantylne. Zastanawiacie się pewnie, czemu więc użyłem słowa „dyskusja”, a nie „rozmowa” [co byłoby bliższe prawdzie]? Ponieważ sam Autor pisze coś takiego:

„Trzeba mu [Rintarō – dop. KS] przyznać, że bardzo zgrabnie udało mu się przebrnąć przez całkiem skomplikowane dyskusje, i tyle.”

O kocie, który ratował książki, Sosuke Natsukawa, tł. Anna Zalewska, Flow Books, 2023, s. 234.
DIALOGI & POSTACI

Dialogi w O kocie, który ratował książki są jednymi z najgorszych dialogów, na jakie natknąłem się w moim literackim życiu. Są niesłychanie infantylne i niewiarygodne. Grafomania w najczystszej postaci.

Podobnie zresztą wygląda kwestia bohaterów: są papierowi. Trudno współczuć Rintarō, interesować się jego relacjami z rówieśnikami, czy wyrażać jakiekolwiek zainteresowanie kimkolwiek w tej książce. Przy O kocie, który ratował książki, przygody Kici Koci wydają się być akademickim podręcznikiem do psychologii.

KSIĄŻKA O KSIĄŻKACH?

Umiejscowienie akcji w antykwariacie i przywołanie w tekście kilkunastu nazwisk i tytułów nie wystarcza, by stwierdzić, że to książka traktująca o książkach. Że w jakiś sposób oddaje im hołd. Bo prawda jest taka, że Rintarō tylko dwa razy rzeczywiście przytacza jakąś pozycję, i to ma określone znaczenie [w sensie: w dialogu pojawia się nazwisko autora/tytuł książki, następnie jeden cytat z tejże książki, który odnosi się do obecnej sytuacji], w każdym innym przypadku w miejsce konkretnego autora czy danego tytułu, można by podstawić zupełnie innego autora czy zupełnie inny tytuł. Ba! Śmiem twierdzić nawet, że zamiast nazwisk czy tytułów, Natsukawa mógłby w tych miejscach podać, bo ja wiem, nazwy proszków do prania i właściwie niewiele by się zmieniło.

Pozostaje jeszcze kwestia labiryntów. Tym na początku – zanim sięgnąłem po lekturę – ta książka mnie kupiła. W głowie rodziła mi się Borgesowska Wieczna biblioteka, czy Cmentarzysko zapomnianych książek z powieści Zafóna. Albo biblioteka z Imienia róży. Nic z tych rzeczy: tutaj labirynt oznacza tylko to, że chwilę się idzie do jakiejś postaci, z którą następnie prowadzi się „skomplikowaną dyskusję”. Katastrofa.

PODSUMOWUJĄC

O kocie, który ratował książki to książka wybitnie infantylna. Ale ma jednak i pozytywy: piękna okładkę i ogólną jakość wydania [twarda oprawa, szyty blok]… [Gdybym był złośliwy, pod plusy podciągnąłbym również fakt, iż ubawiła mnie ta lektura do łez… choć, nie o taki efekt zapewne chodziło Autorowi].

Na koniec coś, co mnie zaskoczyło, a mianowicie zamieszczenie na tylnej okładce następującej wzmianki: Bestseller „Timesa” w Wielkiej Brytanii i ulubiona pozycja niezależnych księgarni w USA. Wydawca powinien zamieścić wykaż tychże niezależnych księgarni, by było wiadomo, których miejsc na literackiej mapie świata nie warto odwiedzać.

TEKST W OPARCIU O WYDANIE:

O kocie, który ratował książki, Sosuke Natsukawa, tł. Anna Zalewska, Flow Books, 2023. ISBN: 978-83-240-7379-5.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content