Czerwony młoteczek – Dorota Kotas – recenzja

Uwaga: w niniejszym tekście występują słowa powszechnie uznawane za wulgarne.

„To jak mam zacząć? Nie wiem, może bardziej miło, jakoś żeby nie obrażać ludzi i żeby się nie zniechęcili. Ale ja chcę, żeby byli zniechęceni i żeby zostali bez przymusu tylko ci zdecydowani, ci, co naprawdę chcą tu zostać, a innym przypadkowym osobom, które nie mają szansy mnie zrozumieć, tym zbyt głupim, poddającym ocenie, maniakom wkładania ludzi szuflą do szuflady, z miejsca mówię: wypierdalać.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 8.

Jeśli Narratorka [umownie zwana Ester] nie wie jak zacząć, to może ja to uczynię: zacznę więc od tego, że trudno byłoby mi zrozumieć zawarte w książce przesłanie, skoro dopiero jestem na ósmej stronie. Nie wiem też, czy nie jestem na nie zbyt głupi [a być może jestem], ale postanawiam – choćby z recenzenckiego obowiązku – „nie wypierdalać”. [a tak poza tym, to na stronie 142, Narratorka stwierdza, że będzie dobrze, jeśli zrozumie ją choć jedna osoba na dziesięć].

Przejdźmy dalej.

MĘŻCZYŹNI I INNE NIESZCZĘŚCIA

Ester nie nienawidzi mężczyzn. Przynajmniej tak twierdzi. Czerwony młoteczek jednak temu przeczy. Bo, jeśli jest się mężczyzną [„męskość” to dla Ester ideologia, patrz s. 9; „płeć” też, patrz s. 83; a rolę kobiety […] wymyślił tabun starych dziadów (s. 113)], to jest się właściwie odpowiedzialnym za wszystko, co złe – np. kapitalizm. [Nie ma kapitalizmu, nie ma mężczyzn, czytamy na 10 stronie]. Rozumiem, że w społeczeństwach opartych na socjalizmie, mężczyźni nie istnieją? Albo w społeczeństwach pierwotnych? Albo, że kobiety nie mogą brać udziału w kapitalizmie?

Winny jest też patriarchat: Cały patriarchat. Skażenie biologiczne atmosfery [s. 11]. Ester może słuchać jedynie osób, które nie są nim skażone. A są to według niej […] głosy kobiet albo osób, które nie są mężczyznami. Gardzę inną perspektywą [s. 11].

Teraz kwestia ciąży. Zapnijcie pasy. Zdaniem Narratorki, za to że to w ciele kobiety rozwija się dziecko, też odpowiadają mężczyźni [sic!]:

„Drugie ciało trafia się tylko kobietom. Nigdy nie zrozumiem tej zasady. Zawsze będę się opowiadać za zniesieniem wszelkiej dyskryminacji. Niestety o utrzymaniu dyskryminacji najczęściej także decydują tak zwani mężczyźni – nawet jeżeli udają, że to nie ich wina albo że jest im przykro.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 80.

[Narratorko, jeśli nadal nie rozumiesz tej zasady, odsyłam do książek, trochę ich na ten temat powstało. I – o dziwo – nawet napisanych przez kobiety]

Poza tym, Ester nie lubi dzieci [patrz s. 6], a w szczególności chłopców: Ja natomiast nie potrafię znieść nawet zapachu dorastających chłopców. Wzbierają we mnie rzygi, kiedy jesteśmy w tym samym pomieszczeniu, a oni są po WF-ie i śmierdzą potem [s. 88].

Ponadto, sam czas jako taki to dla Ester też sztuczny konstrukt, chora ideologia [patrz s. 143]. Ech…

PRZECIWKO RODZINIE

Według Ester, stawianie rodziny jako podstawowej komórki społecznej to wymysł wpajany przez edukację [patrz s. 10]. Wypowiem się więc może jako socjolog [którym jestem z wykształcenia]. Rodzina jest podstawową komórką społeczną, czy się szanownej Narratorce to podoba, czy nie. To bezapelacyjny fakt. I będzie on faktem, dopóki większość dzieci będzie się rodzić w rodzinach [i dopóki to właśnie w rodzinie dzieci będą mogły być wychowywane w sposób najbardziej optymalny]. Po prostu nic lepszego jeszcze nie wymyślono… chociaż, chwila – Ester ma pomysł! Taki trochę z Państwa Platona, który zaczyna się na stronie 129 [po „#”] i tak sobie trwa, aż do strony 131, w której pada stwierdzenie, że bezwarunkowa miłość rodziców do dzieci i dzieci do rodziców to… mit [sic!]. „Mit”? Czyli, że jak, jest gdzieś na górze Olimp, i ludzie znają ją tylko z podań? Że taki rodzaj miłości zdarzał się tylko bogom i półbogom z czasów antycznych!? Co za bzdura…

PRZECIWKO HUMANIZMOWI

Ester odwołuje się także do Virginii Woolf czy Sylvii Plath […] do których feminatywu surowo zakazuję przyjebywać się z tego miejsca [s. 11]. Otóż, Narratorko, twórczość tamtych dwóch Pań łączy przede wszystkim GŁĘBOKI HUMANIZM i szacunek dla drugiego człowieka [tak się składa, że zarówno Woolf jak i Plath czytałem]. W Czerwonym młoteczku szacunek Narratorka chce mieć tylko dla samej siebie, mając w poważaniu, właściwie wszystkich ludzi. Ester pisze o tym, że chce by było równouprawnienie i tolerancja, ale sama temu przeczy [czasami nawet w następującym po sobie zdaniu]. Zresztą, nie trzeba daleko szukać:

„Jednak z całych sił staram się pokazać wszystkim, że osoby niehetero to dobre i wspaniałe osoby, nawet dużo lepsze od innych hetero osób, choćby z tego powodu, że jest w nich wrażliwość na innych i empatia wyhodowana w trudnych warunkach w kraju, który nie przestaje ich obrażać.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 21.

Skoro już Ester posegregowała ludzi, na tych lepszych i gorszych, przejdźmy dalej:

„Chcę być tą lesbijką, która adoptowała psa, którego jakaś inna, na pewno hetero rodzina zostawiła w wakacje w lesie […]”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 21.

[Czy trzeba to jeszcze jakoś komentować?]

Narratorka jest również egocentryczką: Potem zaczęłam wpisywać do internetu swoje nazwisko. Im więcej było wyników, tym mocniej czułam, że żyję. [s. 39], oraz egoistką: Moja propozycja jest taka, żeby się razem bawić, ale ta zabawa polega na tym, że tylko ja się bawię, a twoja obecność to eksperyment, bo taki jest wymysł nowoczesności, która to umożliwia, i co jej zrobisz? [s. 120].

PRZECIWKO PSYCHOLOGII I TERAPII

Ten aspekt Czerwonego młoteczka uważam za najbardziej szkodliwy. Zwłaszcza dla osób, które nigdy nie korzystały z pomocy psychologicznej, psychoterapeutycznej lub psychiatrycznej. Ale w skrócie: Narratorka jest osobą w spektrum autyzmu, udaje się na kolejne terapie. Na jednej z nich – darmowej – terapeutka zadawała jej prace domowe […] które polegały na pisaniu tekstów o swoim życiu, jednak żadna praca domowa nie została mi zaliczona, ponieważ gdy nadsyłałam odpowiedzi, moja darmowa terapeutka zawsze odpowiadała w e-mailu zwrotnym: to nie jest odrobione zadanie terapeutyczne, proszę pani, to jest tekst literacki!!! [s. 33]. Teraz proszę sobie wyobrazić, że DARMOWA terapeutka, ZA DARMO poświęca swój czas, by zajmować się jeszcze korespondencją e-mailową ze swoimi pacjentkami/pacjentami – na miejscu Ester byłbym przeszczęśliwy, że oto trafiłem na osobę, która wychodzi poza podstawowy zakres obowiązków.

„Ostatnia psychoterapeutka, u której byłam, zapowiadała się obiecująco, bo miała wygląd normalnej osoby.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 60.

[Pragnę tylko w tym miejscu przypomnieć, że Narratorka już na samym początku radziła wypierdalać wszystkim tym maniakom, którzy poddają innych ocenie, którzy wrzucają szuflą ludzi do szuflad. Mało tego, później pada takie stwierdzenie: Młodzi trzydziestoletni [nieważne, czy oni sami są brzydcy, czy piękni, bo w czasach body positive nikogo to już nie obchodzi, każdy może wyglądać, jak chce] […] [s. 122].]

Idźmy dalej: psychoterapeutka odmówiła Ester współpracy, ponieważ – jak sama terapeutka przyznała – […] nie miała nic o autyzmie na studiach i się na tym nie zna. [s. 61]. I to jest prawidłowa postawa [przyznanie się do tego, że nie ma się specjalizacji z danego obszaru]. Psychoterapeutka była szczera. Czy Narratorka wolałby być okłamana? Czy wolałaby po prostu tracić czas na terapię, która mogłaby okazać się bezskuteczna? Na kolejnej stronie, pada z kolei stwierdzenie, że terapeutka uznała jakąś tam odpowiedź […] za dowód w sprawie, że zasługuję na odmowę, jeśli nie udało mi się trafić już tyle razy. Powiedziała, że odradza dalej szukać. Mogę przynieść sobie tylko więcej szkody niż pożytku. [s. 62]. Informacja dla wszystkich tych, którzy myślą o terapii, a nie mieli z nią styczności: NARRATORKA W TYM MIEJSCU PO PROSTU PIEPRZY BZDURY. ŻADEN PSYCHOLOG, PSYCHOTERAPEUTA ANI PSYCHIATRA NIE POWIEDZIAŁBY, ŻE ODRADZA SZUKANIA POMOCY I ŻE TERAPIA MOŻE PRZYNIEŚĆ WIĘCEJ SZKODY NIŻ POŻYTKU!!!

Później pada jeszcze kilka innych dyrdymałów, które sprowadzają się do tego, że Narratorka szuka pomocy i myśli, że już pierwsza wizyta u psychiatry będzie rzeczywiście owocna [patrz s. 64].

Kolejna kwestia: dziewczyna Ester zakazuje jej pisać o sobie. Po prostu nie chce być częścią jej książek. Normalna prośba. Tymczasem, Narratorka stwierdza, że jak to przecież nie pisać: Jak inaczej mam przepracować swoje emocje, jeśli rzuciła mnie terapeutka, jeśli wszystkie terapeutki w końcu mnie porzucają […] [s. 103]. Odpowiedź jest prosta: pisać, ale nie po to, by to upublicznić. Ta książka w ogóle jest jak praca, którą zadaje terapeuta: „napisz co czujesz, myślisz, kim jesteś, opisz swoje problemy, etc. a później będziemy z tym pracować”. Tylko, że z założenia takie pisanie ma służyć jedynie terapii, pozwolić na wgląd w siebie; i poza terapię taki tekst nigdy nie wychodzi. Mam wrażenie, że Autorka stworzyła właśnie coś takiego – ale nie rozumiem, po co to było publikować [bo kontrowersja się sprzedaje?]?.

Kiedy indziej Ester opisuje gabinet lekarza, u którego na półce z książkami stały następujące tytuły: Los człowieka, Piękna marzycielka, Polska bez cudów, Ludzie żywi, Podręcznik gry w siatkówkę i Konopielka [patrz s. 106]. Poważnie?

Następnie kwestia farmakoterapii. Ester stwierdza, że chodzi do lekarzy, mówi to co według niej jest mile widziane [sic!] i dostaje kod na receptę, której i tak nie realizuje:

„Jestem tak zmęczona, że prawie nigdy nie mam siły kupić leków, które dostaję. Nie mam też siły ich brać. Ani nie mam siły umawiać się na kontrolne wizyty i się na nich pojawiać. Ledwo mam siłę w ogóle na jakiekolwiek wizyty. Wolałabym zostać wyleczona online. Tabletki z lekami śmierdzą. Nie mogę znieść zapachu blistrów, z których trzeba je wyłuskiwać. Najczęściej wyjmuję […] wszystkie tabletki naraz, żeby oszczędzić sobie tej udręki każdego dnia, a później przesypuję leki do małych pudełeczek, na przykład po gumach do żucia albo cukierkach z lukrecją. A potem nigdy nie wiem, jakie właściwie biorę lekarstwa i czy są one w ogóle jakimkolwiek lekarstwem albo gdzie one są.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 139-140.

Z tego krótkiego fragmentu wynika, że: A) Ester nie ma siły kupić leków, B) Ester nie ma siły brać leków, C) Ester przesypuje leki [czyli jakoś jednak kupione] do innych pojemników, oraz D) Ester bierze leki, choć nawet nie wie jakie… Nawet jeśli zapach tabletek przeszkadza, to czy już po umieszczeniu leków w innym pojemniku byłoby wielkim problem go po prostu podpisać?

Ester więc nie ma siły na kupowanie i zażywanie leków, ale ma za to siłę na coś innego:

„Dla lepszej higieny umysłu kupiłam szczotkę do ciała z włókna agawy, a zrobiłam to tylko dlatego, że była mocno reklamowana, więc nabrałam nadziei, że to mi pomoże, coś jak ostatnia deska ratunku, ale bez przesady, bo w końcu to tylko szczotka. Codziennie szczotkuję więc całe ciało zgodnie z instrukcją obsługi długimi, posuwistymi ruchami od dołu do góry w kierunku serca, a robię to po ro, aby pobudzić naczynia limfatyczne do lepszej pracy.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 85.

Jak to jest więc z tą siłą? Pojawia się wybiórczo? Nie ma siły na zażycie leków, ale na codzienne, samodzielne wykonywanie masażu całego ciała już jest?

PRZECIWKO ORTOGRAFII, PISARSTWU I CZYTELNIKOM

„Wszystko się rozpada. Jak można w takim świecie napisać książkę! – to nie jest ani okrzyk, ani pytanie. Gdzie jest nowa ortografia wystarczająca na nowe czasy?”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 16.

A jednak stara ortografia wystarczyła, by napisać Czerwony młoteczek. Okazuje się bowiem – i to już dwie strony dalej – że pal licho ortografię – są ważniejsze kwestie, np. kwestia reprezentacji osób takich jak Narratorka na różnych spotkaniach [np. z czytelnikami w bibliotekach, etc]. Ale czy to tylko to, jeśli pada również takie stwierdzenie: […] ciągle zgadzam się brać w nich udział i przyjmuję prawie wszystkie zaproszenia, bo nie chce mi się mieć już żadnej innej pracy […] [s. 18].

Oczywiście, gdyby Ester odmówiła doszło by do następującej tragedii:

„[…] obsesyjnie myślę o tym, że jeśli odmówię, to na moje miejsce na pewno zostanie zaproszony jakiś straszny, stary, kapryśny dziad, który będzie wszystkich obrażać, i to też nikomu nie pomoże.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 18-19.

[Tak jakby do tej strony Narratorka nie była kapryśna i nikogo nie obrażała…]

Pozostając na tej samej stronie [s. 19] następuje fragment, w którym Ester nabija się z „Pań z biblioteki”, że te proszą o to, by jako autorka przywiozła swoje książki [wystarczą chociaż trzy, z czego tylko jedna ma trafić do biblioteki; patrz s. 19].

Ester potrafi się wzruszyć, gdy ktoś prowadzący podcast zapowie „gościnię” lub „ekspertkę”. Jednakże, gdy znów na kobietę ktoś powie „gość” czy „ekspert”, […] wtedy płaczę, że świat wcale się nie zmienia i jest ciągle tak samo nieprzystający, zamknięty i wrogi jak zawsze [s. 30].

Od strony 34 zaczynają się pretensje do osób prowadzących bookmedia, że np. robiły zdjęcia jej poprzednich książek w aranżacji niezwiązanej z przesłaniem utworu [Cukry w pobliżu słodyczy, etc.]. Tylko, zastanawiam się – co z tego? Co w tym złego? Nie wolno? Jest jakiś zakaz? Ach, no tak, jest – może nie zakaz, bo jednak prośba: Z tego miejsca chciałaby prosić tylko o jedno: żadnych zdjęć mojej książki na tle storczyków! […] Nie chcę tego w ogóle widzieć! [s. 35].

Później krytyka świata wydawniczego [patrz s. 47], ale już nie chce mi się tutaj dawać cytatów. Mam dość.

PRZERWA NA NIEŚMIESZNY ŻART

„Chyba można założyć, że jestem uprzejmą narratorką – to nie jest pytanie. Zero ściemy. […] Przecież wciąż mówię tylko tyle, że nie chcę nic złego.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 98.
NON-FICTION?

Możesz droga Czytelniczko bądź drogi Czytelniku, zastanawiać się w tym miejscu: „czemu się tak czepiasz? Przecież to tylko książka”. Otóż, i tak i nie. Gdyby to była zwykła proza czy dramat, przeanalizowałbym postać, stwierdził, że jest antypatyczna i napisał dlaczego tak uważam. Tymczasem Czerwony młoteczek to „non-fiction”. Czyli, że Autorka stworzyła coś co – według niej – nie jest fikcją.

Tylko, jeśli faktycznie Narratorka, czyli Ester, ma w rzeczywistości być Autorką [a nie jakąś dziwną kreacją literacką], oddawać jej myśli, to czy w tym momencie, ktoś gdzieś na drodze wydawniczej nie powinien powiedzieć „stop”?

KSIĄŻKA O CIELE I O SPEKTRUM AUTYZMU?

W pewnym miejscu [przepraszam, nie zaznaczyłem sobie tego podczas lektury; musicie uwierzyć mi na słowo], Ester stwierdza, że Czerwony młoteczek to książka o ciele. O problemach z nim związanych. O poszukiwaniu tożsamości. O jego społecznym odbiorze. O chorobach. I gdyby to właśnie na tym skupiła się narracja, to przyklasnąłbym Kotas. W tych chwilach, gdy Narratorka nikogo nie obraża i przestaje wciąż na wszystko narzekać, a jedynie obnaża swe najintymniejsze myśli dotyczące ciała, książka błyszczy [tyle, że gdyby wyciąć pozostałą treść, o tematyce tej byłoby zapewne niewiele więcej niż w bardziej rozbudowanym artykule na Wikipedii].

Pojawia się w książce też wątek spektrum autyzmu, ale jest o nim napisane tak mało i tak zdawkowo, że nie wnosi on nic nowego dla Czytelniczek i Czytelników, którzy znają choćby jego podręcznikową definicję. Jeszcze mniej czasu książkowego Ester poświęca tematom depresji i zaburzeniom lękowym.

PODSUMOWUJĄC

Czerwony młoteczek to książka szkodliwa i toksyczna. I choć ta moja recenzja ciągła się i ciągła, to i tak nie wyczerpuje rzeczy, które chciałem skomentować. Ale szkoda mi Waszego i mojego czasu.

W pewnym miejscu Narratorka wydaje swoją opinię na temat pewnej książki [jakiegoś księdza] – pozwolę sobie użyć tego fragmentu, by podsumować Czerwonego młoteczka:

„Mówiąc szczerze: straszne gówno, nie polecam, trucizna. Nie zainspirowała mnie wcale. Odbijam się od tych rzeczy.”

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023, s. 166.
TEKST W OPARCIU O WYDANIE:

Czerwony młoteczek, Dorota Kotas, Wydawnictwo Cyranka, 2023. ISBN: 978-83-67121-25-5.

Egzemplarz książki do recenzji otrzymałem od Wydawcy.

10 komentarz do “Czerwony młoteczek – Dorota Kotas – recenzja

  1. Mignatka says:

    Wyszedł Ci tu niezły rage;) Ale patrząc na cytaty i będąc po przeczytaniu różnych dyskusji na temat tej książki – wcale się nie dziwię. P.S. Nie przebrnęłam przez żadną z książek Kotas i raczej to się nie zmieni. Jest w niej i jej twórczości jakaś nuta, która sprawia,że odbijam się od tego jak od ściany. Może to i dobrze…? 😉 Pozdrawiam!

    Odpowiedz
    1. Karol Skrzypek says:

      Nie wiem jak inne książki Autorki, gdyż ich nie czytałem, ale myślę, że na czytanie „Czerwonego młoteczka” po prostu szkoda czasu. Jeśli inne publikacje Kotas są podobne, to nie dziwię się, że się od nich odbiłaś 😉 Moje oburzenie wynika w głównej mierze z tego, iż mam uczulenie na przedstawianie jako prawdy [w końcu to „non-fiction”] wierutnych bzdur; tym bardziej, iż te bzdury mogą być szkodliwe dla potencjalnego odbiorcy.

      Odpowiedz
  2. Adam says:

    Mylisz się. Mi lekarz psychiatra i psychoterapeuta powiedział, że terapia czasem może przynieść więcej szkód niż pożytku. Inny znany terapeuta napisał nie tak dawno, że terapia jest jedną z dróg. Nie jedyną! To, że leki nie działają na wiele osób to też fakt. Także bzdury, to się pojawiają w tej recenzji. Btw. Lubię książki Kotas, są świetne, bardzo mi pomagają, sądzę, że nie każdy je zrozumie, nie do każdej osoby trafią, takie życie.

    Odpowiedz
    1. Karol Skrzypek says:

      Być może się mylę, mam do tego pełne prawo;). Ale ciekawi mnie, kiedy psychoterapia może „przynieść więcej szkód niż pożytku”? Możesz rozwinąć, podać jakiś przykład, gdy tak się rzeczywiście dzieje? Z tego co mi wiadomo, w przypadku depresji niewskazana jest autoterapia przez pisanie [za książką: „Terapia przez pisanie” Pennebakera i Smytha], ale tu mowa o formie, w której osoba zostaje same ze swoimi myślami [praca bez wsparcia specjalisty]. To tak w wielkim uproszczeniu, gdyż ogólnie temat bardzo złożony; odsyłam po więcej do wspomnianej – swoją drogą, świetnej – lektury. Proszę też o informację, co to za „znany terapeuta” powiedział o tych różnych drogach?. I jakie drogi miał na myśli? Bo jest też farmakoterapia, którą można stosować bez psychoterapii. Podręczniki stawiają jednak sprawę jasno: najlepsze rezultaty daje połączenie psychoterapia+farmakoterapia. Co do leków to jest jeszcze jedna kwestia, wysoce indywidualna – zwykle trochę trwa zanim się dobierze te właściwe [niestety, ale zwykle działa tu metoda prób i błędów]. Co do książek Kotas, cieszę się, że przypadły Ci do gustu, moje zdanie co do „Czerwonego młoteczka” znasz 😉 Dzięki za komentarz i serdecznie pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  3. Kama says:

    „Zbyt często spotykam się z tym, że terapeutom się coś wydaje i umieszczają się w roli tego mądrzejszego, dyrektywnego, który wie, co dla pacjenta dobre i narzucają swój jedyny punkt widzenia, bo to mniejsze zło i teraz my, czyli pracujący w nurtach opartych na akceptacji, pozytywności i psychologii humanistycznej musimy prowadzić terapię szkód po terapii, serio.”
    Źródło: Neuroverse
    Zastanów się czy kopanie leżącej to dobry pomysł (niezależnie jaką funkcję pełnisz). W książce wystarczająco dużo jest o lęku, zmęczeniu, BÓLU, śmierci, żeby zrozumieć o czym a raczej O KIM jest ta książka i z jakiej pozycji została napisana… A jeżeli ktoś nie rozumie to tylko oznacza, że świat TRZEBA wymyślać od nowa, wbrew temu, co uważa matka autorki i jej podobni.

    Bez pozdrowień, bo twoja recenzja budzi mój wewnętrzny sprzeciw.

    Odpowiedz
    1. Karol Skrzypek says:

      To jest recenzja książki, nie osoby, która ją napisała – jakim cudem ma to być „kopanie leżącej”?. Co do książki, a NIE DOROTY KOTAS – tę pozycję sprzedaje się jako „literaturę faktu”, którą nie jest. Powyższy cytat niczego nie potwierdza, bo co to znaczy „zbyt często”? Ile osób ma opisane problemy na, powiedzmy, stu pacjentów? Dobry terapeuta niczego nie narzuca, do niczego nie zmusza. A jeśli tak robi, to znaczy, że nie jest dobrym terapeutą. Terapię się dobiera do siebie i jest to proces, a nie, jak pisze w „Czerwonym młoteczku” jedna sesja i ma działać. To co jest zawarte w „Czerwonym młoteczku” to opinie, i to godzące w humanizm. Budzą więc mój wewnętrzny sprzeciw – a zwłaszcza to, że książka jest pełna hejtu w stosunku do wszystkich, poza narratorką. Czy skoro narratorka jest w spektrum autyzmu, to ma prawo obrażać wszystkich – to jest ok? A gdyby tak odwrócić sytuację, i napisać to co pisze w „Czerwonym młoteczku”, tylko w druga stronę to też byś uważała za w porządku? Szacunek i równouprawnienie należą się wszystkim, nie ze względu na coś, tylko bez względu.

      Serdecznie pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  4. Kama says:

    Autorki czasem czytają recenzje, wiesz? Polecam poprzednie książki tej pisarki, może zrozumiesz, co miałam na myśli. Acha, w życiu bym nie posądziła Doroty Kotas o hejt. A skoro uważasz, że książka jest w stanie obrazić, to nie mamy o czym dyskutować.

    Odpowiedz
    1. Karol Skrzypek says:

      Czyli, żeby zrecenzować książkę Doroty Kotas powinienem najpierw przeczytać wszystko co napisała? Brzmi to absurdalnie, przecież to nie żadna seria – a przynajmniej Wydawca nie oznacza tej publikacji jako element większej części. I dajmy już spokój tej Dorocie, bo nie Jej dotyczy recenzja. Podkreślam: w książce narratorka jest jasno określona i nie nazwa się Kotas. Recenzuję książkę, nie człowieka. A na niepochlebne recenzje mam dla Autorek i Autorów jedną radę – niech piszą dobre książki, to i recenzje będą dobre – tak to działa.

      Odpowiedz
  5. Kama says:

    Yhy, a ty idź na spacer, ugotuj zdrowy posiłek, umyj okna i rozważ uprawianie jakiegoś sportu zamiast pisania recenzji (i udzielania rad w stylu piszcie dobre książki), która jest zwyczajnie niemądra, odbijam się od tego, dzięki, nara.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content