Do rąk majordomusa Stevensa trafia list. Spisany ręką byłej gospodyni, panny Kenton (obecnie zamężnej). Przepełniony nostalgią, a może i smutkiem. Uczucia zawarte w tych słowach, sprawiają, że Stevens, pomimo swojego podeszłego wieku, postanawia ją odwiedzić, spotkać się po latach, by nakłonić kobietę do powrotu do służby. Tym razem dla nowego chlebodawcy – pana Farradaya. Ale same braki kadrowe to za mało, by oderwać wiernego kamerdynera od swoich obowiązków.
„- Serio, Stevens, naprawdę przydałby ci się urlop. Dam ci na benzynę. Czy inni kamerdynerzy też tak siedzą i siedzą w domu jak ty? Przecież nie macie czasu, żeby poznać wasz piękny kraj!”
Okruchy dnia, Kazuo Ishiguro, 2016
Pan Farraday wraca na kilka tygodni do Ameryki i radzi, by w tym czasie nasz główny bohater wybrał się w podróż. Do tego celu udostępnia mu nawet swojego forda. Po przeanalizowaniu sytuacji, Stevens postanawia wyjechać, by po drodze do panny Kenton, przy okazji odwiedzić kilka miejsc.
ZASTYGŁE PIĘKNO
Już pierwszego dnia swojej podróży, gdy Stevens zatrzymuje samochód w zupełnie przypadkowym miejscu, napotyka siedzącego na kamieniu starca. Mężczyzna ten radzi mu, by wspiął się na pobliskie wzniesienie. Mówi, że to najlepszy widok w całej Anglii. Ale żeby tam wejść, trzeba mieć zdrowe nogi. Patrząc na Stevensa, stwierdza:
„- Mówię panu, będzie pan potem żałował, jeżeli pan tam teraz nie pójdzie. Nigdy nic nie wiadomo. Jeszcze parę lat i może być za późno. (…) Idź pan, póki pan jeszcze dasz radę.”
Okruchy dnia, Kazuo Ishiguro, 2016
Słowa te nieco uraziły Stevensa, który – raczej z woli udowodnienia jegomościowi swoich sił niż rzeczywistej chęci podziwiania pejzaży – rzeczywiście udał się na wskazane przez starca wzniesienie. Ciągnący się po horyzont pofałdowany, sielski krajobraz Angielskich pól przeplatanych tu i ówdzie miedzą, oraz nakrapiany białym punkcikami (zapewne owcami) zwieńczała kościelna wieża. Odgłosy lata. Zefirek muskający twarz. Sceneria ta została jakby stworzona do tego, by napawać radością każdego, kto tylko zechce poświęcić chwilkę by się zatrzymać i na nią spojrzeć. To takie proste.
Ale czy na pewno?
ETOS PRACY
Bo świat, jakby nie był piękny, to tylko tło dla życia. Należy zadać sobie jednak pytanie – które życie, to to prawdziwe? Na czym powinien skupić się człowiek, by po latach nie czuć żalu?
Stevens całe swoje życie poświęcił służbie jako kamerdyner, zupełnie tak jak jego ojciec. Ideałów doszukiwał się w środowisku ludzi swojej profesji. I tylko tam je widział. Wszystko inne nie miało znaczenia. Znalazł spełnienie w pracy, ale gdy tą pracę na chwilę odłożył na bok, okazał się, iż poza nią praktycznie nic nie ma. Aby zapełnić pustkę, majordomus wspomina o wspaniałej przeszłości, wypełnionej spotkaniami na najwyższym szczeblu w rezydencji, którą zarządzał. W posesji lorda Darlingtona.
MAKROŚWIAT W MIKROSKALI
Niesamowite jest to, jak poprzez punkt widzenia majordomusa udało się autorowi przedstawić ówczesne niepokoje epoki (okres około drugiej Wojny Światowej). Darlington Hall było miejscem spotkań najważniejszych osobistości z wszystkich liczących się wtedy na arenie międzynarodowej państw. Ścierające się trendy, sposoby myślenia oraz podejście do kwestii nazizmu – to wszystko wydaje się wręcz kipieć.
Ishiguro nie serwuje nam obrazków z frontu walki z hitlerowcami; widzimy kulisy i wpływ złowrogiej ideologii na ludzkie umysły. Choćby w przypadku podejścia do dwóch Żydówek pracujących w rezydencji.
DYSTANS
Świat zewnętrzny wpływa więc we wnętrza Darlington Hall i tylko dzięki temu Stevens wie, co się w ogóle na nim dzieje. Całkowite poświęcenie pracy uniemożliwia mu interesowanie się czymś innym niż obowiązkami. Przy czym – trzeba to podkreślić – to jego świadomy wybór. Zaangażowanie w służbę jest tak ogromne, iż odcina go od wszelkich emocji.
EMOCJE
A emocji w powieści jest wiele. Przedstawione bardzo zdawkowo, dozowane wręcz, mają olbrzymią moc oddziaływania na czytelnika. Są w książce sceny, które zapadają w pamięć właśnie dlatego, że są obdarzone tak ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Bohater traktuje je jako coś o charakterze intelektualnym. Jako coś, co powinien poskromić, by być lepszym kamerdynerem.
W zupełnie odmienny sposób funkcjonuje panna Kenton. Dla niej życie to nie tylko praca. Praca to coś, dzięki czemu można żyć. Zachowuje ona zdrową równowagę pomiędzy życiem prywatnym, a zawodowym.
Zderzenie tych dwojga ludzi i ich podejście do – praktycznie wszystkiego – ukazuje przepaść. Czy uda się nad nią przerzucić most? To się okaże.
MIĘDZY SŁOWAMI
Powieść Kazuo Ishiguro to majstersztyk. Oszczędna, niespieszna narracja zmusza do refleksji. Do ciągłego zadawania sobie pytań. Do próbowania wejścia w buty głównego bohatera. Dzięki intelektualnemu kosztowaniu emocji, dostrzega się wszystko to co zawarte jest między słowami. To właśnie tam, w tym co czytelnik sam sobie dopowie, znajduje się największa wartość powieści. Czy na tym zasadza się fenomen Okruchów dnia? Możliwe.
PODSUMOWUJĄC
Okruchy dnia to zdecydowanie jedna z najsmutniejszych powieści jakie w życiu przeczytałem. I jedna z tych, które wydają się być nawet bardziej aktualne dziś, niż w momencie jej wydania (problem pracoholizmu). Jej ogromny potencjał refleksyjny zmusza do zatrzymania się i spojrzenia do własnego wnętrza. Zmusza do zadania sobie pytania, czy przypadkiem z naszych własnych dni nie pozostanie jedynie kilka wartościowych okruchów.
OPINIA DOTYCZY WYDANIA:
Okruchy dnia, Kazuo Ishiguro, tł. Jan Rybicki, Wydawnictwo Albatros, 2016. ISBN: 978-83-7985-830-9.