Świat przez słowa – Jerzy Bralczyk – recenzja

„O tym, jaki mamy stosunek do rzeczy, świadczy nasz stosunek do słowa, które tę rzecz oznacza. To, co czujemy w związku z tym słowem, jego konotacje, jego konteksty.”

Świat przez słowa, Jerzy Bralczyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009, s. 28.

Nie będzie w tym co napiszę za chwilę nic odkrywczego – każdy język posiada własne słowa. Pełne są nich dykcjonarze, leksykony, słowniki, encyklopedie czy choćby elementarze. To nimi posługujemy się, gdy chcemy coś przekazać. Dzięki nim możliwa jest komunikacja. Mówimy o wszystkim. Nie pisałbym czegoś tak oczywistego, gdyby nie fakt, że ze słowami jest trochę tak, jak z oddychaniem czy mruganiem. Korzystamy ze słów głównie intuicyjnie. Czujemy, że powinniśmy powiedzieć właśnie to. A gdy nie czujemy, mówimy że zapomnieliśmy języka w gębie. Czasami ten język przypomni się zbyt późno. Francuzi mają pewne bardzo ciekawe określenie: l’esprit de l’escalier [dosłownie: duch schodów], oznaczające genialną myśl, celną ripostę, która przychodzi po czasie, a więc: jest bezużyteczna.

Wspominam o tym „francuskim duchu”, gdyż właśnie w takich chwilach – uświadomienia sobie wagi słów – jesteśmy chyba najbliżej świadomego korzystania z języka. L’esprit de l’escalier mimochodem wkracza w nasze życie, zmuszając nas do refleksji. Tyle, że w tym przypadku, mowa raczej o negatywnych emocjach. Rozczarowaniu. Poczuciu zawodu. A można przecież o słowach przyjemniej i w pełni świadomie, czego najlepszym przykładem jest Świat przez słowa Jerzego Bralczyka.

JA I ŚWIAT

Bralczyk podzielił hasła na dwa rozdziały: ja oraz świat. W pierwszej części znajdują się słowa, które odnoszą się bardziej do człowieka, w drugiej – właściwie do wszystkiego innego [świat ma tu niewyznaczone granice definicyjne: zalicza się do niego tak i antymateria, jak i dzik, komórka, labirynt, lato, pięknie, potrawy, prawda, prawnik, profesjonalizm, rozstaje, śmieci, węgiel, zapach, ziemia czy choćby zodiak].

Język mamy wspólny i język mamy własny. Świat przez słowa – chyba jak mało która publikacja – dobitnie nam to uświadamia. Wystarczy spojrzeć na wybór omawianych przez Autora słów. A gdyby nawet pominąć analizę spisu treści, można po prostu zastanowić się nad tym jak Bralczyk o słowach opowiada. Nie podaje tylko i wyłącznie surowych faktów: np. pisząc o etymologii słów, sięga zarówno do własnej wiedzy, jak i do źródeł [zwykle słowników]. Kiedy indziej porzuca z kolei naukowy [popularnonaukowy?] wywód na rzecz osobistego komentarza. A do tego nie stroni od humoru – lektura tekstów zebranych w Świecie przez słowa [również] autentycznie bawi.

PRZEMIANY

Książka Bralczyka zmusza także do refleksji nad płynnością znaczenia danych słów. Wśród najbardziej zaskakujących – przynajmniej dla mnie – okazały się zmiany dokonane w definicji charakteru. Krętą drogę miało określenie dotyczące cech psychicznych człowieka. Najpierw charaktery były tajemnymi znakami i/lub czarami, a charakternikiem był ktoś, kto czarami się parał. Ludzie ci posądzani byli zwykle o konszachty z nieczystymi siłami. Z czasem znaki tajemne przeistoczyły się w czcionki drukarskie – charaktery godne nowszych czasów. Dopiero w XVIII wieku słowo to zaczęło oznaczać to, co oznacza obecnie.

[Niespodziewane było dla mnie również znaczenie słowa natura, które przez pewien czas odnosiło się do… spermy.]

I teraz przychodzi współczesność – rok 2023, w którym sięgnąłem po Świat przez słowa z 2009. Rok, w którym hasło komputer opisane przez Bralczyka wydaje się już być przynajmniej po części czymś śmiesznie archaicznym. Autor przywołuje bowiem określenie komp – czy ktoś tak dziś jeszcze mówi? [A na komputer, lata temu, jako młody człowiek miałem jeszcze kilka innych nazw – choćby piec]. Albo lepiej: czy ktoś dziś korzysta z komputeropisu?

„Maszynopis stał się archaizmem, dziś mamy komputeropis.”

Świat przez słowa, Jerzy Bralczyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009, s. 137.

Bralczyk zachęca do samodzielnego odkrywania językowych transformacji. I tak sobie myślę, że być może z kompem i komputeropisem stało się dokładnie to samo, co z telegościem czy telewizjonistą?

„Kiedy telewizja się u nas zaczynała, w słownictwie pojawiło się nieco okazjonalizmów, słów, których żywot okazał się krótki. Słownik PWN z lat sześćdziesiątych pod redakcją Doroszewskiego notuje takie słowa jak telegość (’odwiedzający tych, co mają telewizor’) czy telewizjonista (’pracownik telewizji’).”

Świat przez słowa, Jerzy Bralczyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009, s. 205.
PODSUMOWUJĄC

Świat przez słowa to literacki i językowy odpowiednik świadomego oddychania. Bralczyk pisząc o słowach, oddaje w nich nie tylko naukową naturę, ale wręcz całą znaną nam rzeczywistość [która bez słów być może by nie istniała; w końcu na początku było słowo]. Czytanie kolejnych tekstów to właściwie kontemplowanie języka. Świadome bycie z nim bliskie jest praktykowaniu uważności. Kto wie, czy te literackie sesje u profesora Bralczyka nie oferują właśnie tego, co mindfulness – bycia tu i teraz.

Tyle, że z językiem.

RECENZJA NA PODSTAWIE WYDANIA

Świat przez słowa, Jerzy Bralczyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009, ISBN: 978-83-01-15820-0.

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content