Cyberbaba i hopchatka – Rafał Kosik – recenzja

Zbliża się katastrofa. A dokładniej ciotkokalipsa. Przyjeżdża ciotka Kalipsa, tzn. Jolanta [ale Kalipsa lepiej brzmi], przy której trzeba się odpowiednio zachowywać. I nie można grać na konsoli. Ani oglądać telewizji. Ani nawet korzystać z komórki przy stole! Koszmar! Ciotka Kalipsa zrujnuje cały weekend! Chyba że… uda się namówić rodziców na biwak. Tam będzie luz i będzie można spać do południa. Odpoczynek totalny.

Na szczęście, rodzice się zgadzają. Mi, Kuba, Amelia i Albert wybiorą się pod namiot!

Miał być biwak i relaks. Okazuje się jednak, że trafili na obóz przetrwania, w którym panuje jeszcze większy rygor niż podczas wizyty ciotki Kalipsy. Nie będzie łatwo… O, a co to za dziwny, duży odcisk łapy w ziemi? Jakby dinozaur? Albo… kura?

BABA JAGA WKRACZA W XXI WIEK

Już od samego początku Cyberbaby i hopchatki można wyczuć, że w planowanym wyjeździe jest coś zbyt pięknego, by być prawdziwym. Tym razem jednak zagrożenie nie pojawia się bezpośrednio w fizycznym otoczeniu, ale wyłania się – przynajmniej początkowo – z internetu.

Rafał Kosik odkurza klasyczny motyw Baby Jagi, chatki na kurzej łapce oraz przygód Jasia i Małgosi. Wiedźma wymienia miotłę na odkurzacz, a zamiast czarów mających przywrócić jej młodość, zdrowie, siłę i/lub urodę, korzysta z transhumanistycznych dobrodziejstw. Tak, Cyberbaba i hopchatka to bajka, ale z elementami cyberpunku. Jest i wirtualna rzeczywistość, i interfejs pozwalający łączyć mózg z komputerem, a także wszczepy. Słowem: jest nowocześnie.

ZGRANA PACZKA

Genialny pomysł wyjściowy w żaden sposób nie przyćmiewa fantastycznej fabuły i świetnie napisanych postaci. Skupmy się jednak na naszych głównych bohaterkach i bohaterach. Mi, Amelia, Albert i Kuba to sympatyczne dzieciaki. Mają ciekawe charaktery, to raz, a dwa – bardzo przyjemnie śledzi się ich przyjacielskie relacje.

Tutaj nie tylko każdy ma swoją rolę do odegrania, ale także stanowi ważny element zespołu. Czuć, że gdyby zabrakło jednej osoby, nasi przyjaciele mogli by nie sprostać czekającemu je wyzwaniu. Mi, Amelia, Albert i Kuna to zgrana paczka, którą od początku polubiłem i za którą do samego końca trzymałem kciuki.

MORAŁ

W omawianą opowieść Kosik wplótł bardzo mądry przekaz. Na szczęście, zrobił to z subtelnością, nienachalnie wskazując, jakie zagrożenia może nieść „przedawkowanie” technologii. To o tyle istotne, że w książkach dla dzieci, autorki i autorzy nie zawsze sobie dobrze z tym radzą. Raz wykładają kawę na ławę, kiedy indziej robią to nachalnie, wręcz łopatologicznie [zresztą, dzieje się tak czasami również i w literaturze dla dorosłych, czego przykładem może być Zadziwienie Richarda Powersa]. Na szczęście, problemy te nie dotyczą Cyberbaby i hopchatki. Morał, choć niezbyt ukryty, wynika wprost z przygód, jakie spotkały naszych przyjaciół.

Podoba mi się to, że Kosik nie demonizuje technologii. Książka jest pod tym względem mocno osadzona w rzeczywistości – obecnie dzieci, czy nam się to podoba, czy nie – mają dostęp do technologii. Urodziły się wśród niej i wśród niej dorastają. Zamiast więc zwalczać dostęp do internetu, konsoli czy smartfonów, należy dzieci edukować. Mówić o potencjalnych zagrożeniach oraz uczulać na świadome korzystanie z sieci.

Skoro już o tym napisałem, możemy przejść do luźniejszych tematów.

HUMOR

Cyberbaba i hopchatka skrzy się od humoru. Przybiera on różną formę. Jako dorosłego czytelnika, bawiła mnie [i niezmiernie cieszyła] możliwość spojrzenia na świat przez oczy dziecka. Świetnie sprawdziło się też odświeżenie klasycznych, baśniowych motywów [swoją drogą, przypomniało mi się, jak mój Wujek w dzieciństwie droczył się ze mną, mówiąc mi, że moja mama lata na odkurzaczu;)]. I oczywiście humor językowy: gdy widzimy wielkiego wilka, to wiadomo, że nie jest on zwykłym wilkiem, ale „wielkiem”. Bawić też mogą inne nazwy własne – weźmy dla przykładu dziewczynkę określaną mianem Zeroliny. Coś fantastycznego.

ILUSTRACJE

Mocną stroną książki są również ilustracje Kasi Kołodziej. Te świetnie korespondują z tekstem i bardzo dobrze oddają emocje czy charaktery narysowanych postaci. Świetna robota.

SPIN-OFF

Cyberbaba i hopchatka to spin-off serii Amelia i Kuba. Ale już uspokajam – książka nie wymaga znajomości choćby jednej książki ze wspomnianej serii. Jestem tego najlepszym przykładem – przygody Amelii i Kuby jakoś mnie ominęły, a nie miałem ani razu odczucia, że muszę coś doczytać, czy zajrzeć do „pierwotnych” historii. Nic z tych rzeczy. Po Cyberbabę i hopchatkę możecie śmiało sięgać, nawet jeśli miała by to być wasza pierwsza przygoda z twórczością Rafała Kosika.

PODSUMOWUJĄC

Cyberbaba i hopchatka to idealny przykład na to, jak powinno się tworzyć dla dzieci. Książka Rafała Kosika jest świetnie napisana, ma genialne postaci, jest mądra, pięknie zilustrowana i wydana z dbałością o jakość [twarda oprawa, szyty blok, etc.]. Przy tym wszystkim, jest to powieść, przy której bawić się mogą również dorośli.

Reasumując: bardzo mi się podoba. Tak bardzo, że choć zwykle nie wystawiam książkom not punktowych, tak Cyberbabę i hopchatkę mogę śmiało ocenić na 10/10.

RECENZJA NA PODSTAWIE WYDANIA

Cyberbaba i hopchatka, Rafał Kosik, il. Kasia Kołodziej, Powergraph, 2024, ISBN: 978-83-67845-62-5.

Egzemplarz książki otrzymałem od Wydawcy w ramach współpracy barterowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content