„Z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach” – to stwierdzenie chyba najlepiej oddaje ducha całej powieści Zośki Papużanki. Szopka to bowiem przedstawienie kilku pokoleń rodziny, którą możemy podglądać in vivo.
PORTRET RODZINNY
Obraz uchwycony w miejscu, wydaje się być zwykły, normalny. Ale wystarczy, że fotograf opuści obiektyw, by każdy wrócił do swoich problemów. Uśmiech znika, odsłaniając prawdę:
„Ale właśnie niedziele były najgorsze. Najgorsze, bo największe. Prawie zawsze zdarzały się imieniny jakiejś ciotki czy kuzynki, więc matka wrzeszczała na ojca przed wyjściem z domu, w trakcie wychodzenia z domu i po dotarciu do celu. W czasie imienin nie wrzeszczała, bo piła, jadła i śpiewała piosenki, i była bardzo wesoła, taka wesoła, że ojciec czasem nawet zapominał, że to ona, i brał ją pod rękę, gdy znaleźli się na ulicy. Wtedy powracała jak Alicja z krainy czarów i znowu zaczynała wrzeszczeć, i wrzeszczała w domu aż do wieczora.”
Szopka, Zośka Papużanka, 2014
Postaci wchodzące w światła jupiterów, przybierają maskę – zgodną z ogólnie uznanymi normami społecznymi, by w chwili zejścia ze sceny – przejścia do prywatnego życia – pokazać prawdziwą twarz. Taką, której nie znajdzie się w rodzinnym albumie. Istniejącą tylko w jątrzącej się ranie pamięci.
PODSTAWOWA KOMÓRKA SPOŁECZNA
Rodzina przedstawiona w Szopce opiera się na wypaczonych relacjach. Wiecznie rozwrzeszczana żona/matka i jej syn z sadystycznymi zapędami. Zahukany mąż oraz córeczka, nad którą znęca się psychicznie jej starszy brat. A w tle inne rodziny – pełne alkoholu czy przemocy domowej. W tak nieprzyjaznych warunkach niemożliwe jest właściwe wychowanie dzieci. Socjalizacja pierwotna zawodzi, a wtórna – to jedna wielka niewiadoma, nad którą rodzice nie mają kontroli. O ile w ogóle chcieliby ją mieć.
SPIRALA
Wzorce, nie tyle wpajane dzieciom, co przez nie obserwowane, są patologiczne. Wpływają one na młode umysły, sukcesywnie je podtruwając. „Czym skorupka za młodu…” to nie tylko powtarzane do znudzenia komunały – Zośka Papużanka w sposób dobitny pokazuje do czego może prowadzić życie w takich a nie innych warunkach.
NARRACJA
Styl, którym posługuje się autorka w Szopce, został przez nią samą zarysowany już w pierwszym akapicie powieści:
„Zawsze tak samo. Zagubione dzieci w lesie, stara śpiewka. Niczego nie da się zrobić. Choćbyśmy chcieli zmyć instynkt, pójdziemy udeptanymi ścieżkami. Czas utracony, który niczego nie ocali. Choćbyśmy chcieli zapamiętać jakąś chwilę, i tak zawsze się okazuje, że to nie było tak, że nie wiadomo, kto to zrobił, kto powiedział, że zostają nam tylko jakieś strzępy, brudy na talerzach, nienależące do nikogo. I nigdy nie będzie jasne, kto jest narratorem, kto postacią, kto tłem, kto bohaterem, czyje są słowa, które się piszą. Tylko kto przegra, kto przegra, to zawsze wiadomo od początku.”
Szopka, Zośka Papużanka, 2014
Początkowo łatwo dopasować słowa do bohaterów – wiemy doskonale kto i co mówi. Zdarzają się jednak momenty, w których trzeba się zatrzymać, zastanowić przez chwilę do kogo należą dane kwestie. Zabieg ten dobitnie podkreśla łączące głównych bohaterów więzi. „Krew z krwi”, chciałoby się rzec.
Jeszcze kiedy indziej do głosu dochodzą postaci, których zupełnie się nie spodziewamy – na przykład śmierć czy karp. Uzupełniają one relację o odmienny punkt widzenia.
ADAPTACJA
Czasami jedyna możliwość to dopasowanie się do panujących warunków. Gdy zmiana jest niemożliwa nie pozostaje bowiem nic innego. Trzeba przyjąć rzeczywistość taką jaka jest i po prostu w niej trwać. Zwłaszcza, gdy jest się dzieckiem.
Tyle, że Zośka Papużanka zwraca uwagę czytelnika na jeszcze co innego – tu nie tylko dzieci muszą się adaptować. Tak samo postępować musi mąż, a czasami i inni, którzy znajdą się pod wpływem wrzaskliwej kobiety. Wyrwanie się wydaje się być niemożliwe, a opór – daremny.
ZABETONOWANI
Czytając Szopkę zastanawiała mnie jeszcze jedna kwestia – czemu ci ludzie są tacy jacy są, i czemu nikt z nich nie próbuje się zmienić? Albo przynajmniej – zmienić coś w swoim otoczeniu? Ta bierna akceptacja losu, to nic innego jak poddanie się. Stwierdzenie, że jest jak jest, i nic z tym nie da się zrobić. A nawet jeśli się da – to może nie warto? Bo tak jest wygodniej? Łatwiej?
UCIECZKA
Bo pomimo wszystko, ludzie żyjący ze sobą pod jednym dachem nie są zdani na wspólne towarzystwo przez całą dobę. Przecież można gdzieś wyjść, w świat, do pracy, do szkoły, do kolegi, do koleżanki – gdziekolwiek, i złapać trochę oddechu. Najcelniej oddają to słowa małej Wandzi:
„W szkole było dobrze. Nie było matki o głosie donośniejszym niż dzwonek na przerwę. Nie było żadnego nastoletniego kata i upiora. Szkoła nie była domem.”
Szopka, Zośka Papużanka, 2014
Dopiero powrót, zamknięcie się w czterech ścianach z pozostałymi domownikami, przywraca do życia to, od czego chce się uciec. Ale jutro też jest dzień, podczas którego znów można gdzieś wyjść.
PODSUMOWUJĄC
Powieść Zośki Papużanki to literatura najwyższych lotów. Nie jest to historia ani lekka ani łatwa, ale zdecydowanie satysfakcjonująca. Portret rodzinny na fotografii? To nie tutaj. Życie rodzinne w wiecznym ruchu, w szarpaninie z najbliższymi, czasami z samym sobą, to główne tematy omawianej książki.
Ostatecznie, tylko we własnym domu nie trzeba przecież odgrywać przed światem szopki.
OPINIA DOTYCZY WYDANIA:
Szopka, Zośka Papużanka, Świat Książki, 2014. ISBN: 978-83-7943-718-4.
PS. Wszelkie nawiązania do fotografii wynikają z faktu, iż moją pierwszą stycznością z twórczością Zośki Papużanki była książka Przez.